Jestem ciekawa ile z Was Mamusiek wielokrotnie załamywało ręce, kiedy Wasze dziecko nie chciało iść spać. I nie mam tu na myśli 5 czy 15 minut „walki” z maluchem a dwie, trzy godziny. Nie ma co się oszukiwać, że po całym dniu pełnym wyzwań my też nie mamy już siły i fajnie byłoby się po prostu zrelaksować. Oczywiście jak dziecko pójdzie już spać to co robimy? Ogarniamy chatę, pierzemy, szykujemy rodzinkę na kolejny dzień. A jeszcze warto zmyć podłogi na mokro. Przecież to wszystko zajmuje dużooo czasu. Kiedy dziecko pójdzie spać o normalnej porze mamy jeszcze siłę aby ogarnąć wszystkie domowe obowiązki, wziąć długą kąpiel i obejrzeć jakiś fajny serial z partnerem lub poczytać ciekawą książkę. I teraz jestem ciekawa ile z Was Mamusiem mogłoby się pod tym podpisać 🙂 Jestem więcej niż pewna, że większość z Was nie ma już na to wszystko siły i? Zazwyczaj zasypiacie ze swoimi maluchami. Ale jak to zmienić? Czy jest recepta na zdrowy, spokojny sen malucha? Czytałam wiele poradników, artykułów i historii i muszę Wam powiedzieć, że nie ma się co łudzić. Doskonale wiemy, że każde dziecko jest inne i jeśli np. suszarka działa na moje dziecko to nie koniecznie poskutkuje u Was. Szkoda tylko, że nie dołączono instrukcji obsługi do tych naszych maluchów 🙂 Jedno jest pewne – musimy szukać!
Ważne jest aby próbować różnych metod i sprawdzać co akurat działa na Waszego malucha. Nie wstydźcie się tego, że sobie „nie radzicie”. Chociaż ja bym pewnie tego tak nie nazwała. Ale zamiast załamywać ręce i obwiniać się, że coś robię nie tak, warto po prostu poszukać własnej metody. Powiem Wam, że na mojego syna nie działały te wszystkie misie, odkurzacze, pralki, suszarki ani inne domowe wynalazki. Jak więc sobie radziłam? Próbowałam dosłownie wszystkiego. Książeczki, piosenki, wyciszenie, zapalona lub zgaszona lampka. Nic nie działało a wręcz wydaje mi się, że bardziej go to wszystko drażniło. Co w takim razie zrobiłam? ODPUŚCIŁAM!
Uznałam, że tracę zbyt dużo energii na jego usypianie, przez to się denerwuję a przecież moje emocje udzielają się też dziecku. Postanowiłam więc wprowadzić pewien rytuał. Kąpiel, kolacja i czas na przytulaski. Zawsze po kolacji kładziemy się razem do łóżka i sobie rozmawiamy. Kiedy mój syn był mały ja mówiłam do niego. Opowiadałam mu jak minął mi dzień, co zrobiłam, czego się nauczyliśmy. Takie wspomnienia z dnia który właśnie mija. Później było mizianie po pleckach i na koniec leciutkie smyranie po czółku, skroniach i nosku. Wierzcie mi – 15 minut i dziecka nie ma! Nie bawiłam się już w usypianie go w łóżeczku, bo miałam wrażenie, że właśnie w pokoju wszystko go rozprasza. I właściwie nie ma się co dziwić skoro dookoła tyle zabawek i atrakcyjnych rzeczy, nic tylko siadać i się bawić.
No i tak właśnie kończy się nasza historia „walki” z usypianiem. Oczywiście są dni, kiedy nic nie działa, ale te zdarzają się bardzo sporadycznie 🙂 Także moje drogie Mamuśki pamiętajcie! Warto szukać własnej ścieżki, ale żeby ja odkryć czasami trzeba przetestować metody innych. Mam nadzieję, że mój sposób Wam się przyda 🙂